Nie wiem, dlaczego nagle zaczęłam popełniać tyle błędów
Mecz zakończył się kilka minut przed północą na Arthur Ashe Stadium, największej tenisowej arenie nie tylko kompleksu Flushing Meadows, ale i na całym świecie. Świątek na konferencji prasowej pojawiła się dopiero kilka przed 1 w nocy.
Amerykańscy dziennikarze zaczęli od pytania dotyczącego trwającej już cztery mecze serii porażek z Ostapenko.
"Zawsze grała dobrze przeciwko mnie. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek było inaczej. Zaskoczyło mnie jednak to, jak dziś w pewnym momencie poziom mojej gry drastycznie się obniżył. Zwykle kiedy gram źle, dzieje się to od początku i potem w trakcie meczu jestem w stanie rozwiązać moje problemy. Dziś było odwrotnie. Błędy były olbrzymie. Nie wiem, co się stało, że tak po prostu straciłam kontrolę i nagle zaczęłam popełniać tyle błędów. Coś takiego mi się nie zdarza, co w sumie jest pozytywne. Nie mogłam też returnować, a przecież jestem w tym dobra. Poziom koncentracji był taki sam jak w pierwszym secie, więc muszę obejrzeć ten mecz raz jeszcze i przeanalizować" - powiedziała Świątek.
Kolejne zagadnienie dotyczyło podsumowania tego sezonu pod kątem występów w turniejach wielkoszlemowych. Polka powiedziała, że nie jest zadowolona ze swojej postawy na kortach z twardą nawierzchnią, bo na tym samym etapie - w 4. rundzie - odpadła w Australian Open.
"Ale reasumując, wykonałam dobrą robotę pod kątem ustabilizowania formy" - podkreśliła i dodała, że bycie światowym numerem jeden było wspaniałym uczuciem i dużo dla niej znaczyło, ale zaczęło też być wyczerpujące.
"Muszę zacząć podchodzić do tego tak, jak radzili mi Rafael Nadal, Novak Djokovic czy Roger Federer, czyli myśleć o turniejach zamiast o rankingu. Zwykle nie patrzę na statystyki, ale przyznam, że je uwielbiam i chciałabym, aby ta seria jeszcze trwała. Jako mała dziewczynka marzyłam o biciu rekordów. Jeden ustanowiłam będąc pierwszą polską zwyciężczynią Wielkiego Szlema. Utrata pozycji liderki rankingu WTA trochę mnie smuci, ale - tak radzili mi ci najwięksi - trzeba wierzyć, że tam wrócę, jeśli będę ciężko pracować i się rozwijać" - zaznaczyła.
Świątek uważa, że mimo niepowodzenia w Nowym Jorku widzi u siebie postęp.
"Poza tym dzisiejszym meczem, który był nieco dziwny, uważam, że następuje u mnie progres, staję się coraz lepsza. Ten sezon był intensywny i ciężki. To nie jest łatwe udźwignąć te wszystkie rzeczy, dlatego cieszę się, że mam teraz okazję do resetu" - nadmieniła.
Na pytanie, czy czuje ulgę, że nie ciąży jej już miano światowej "jedynki", odparła: "Nie, to nie tak, że czuję ulgę. Wiem, że były rzeczy, które mogłam zrobić inaczej. Może jednak jeszcze nie dojrzałam to tego, aby się nimi nie przejmować. Ale czasem jak się zmuszasz do tego, aby o czymś nie myśleć, to w rezultacie jest zupełnie odwrotnie. Cieszę się, że mam mądrych ludzi wokół, którzy podpowiadają mi, co mam robić i pokazują drogę, ale już wykonanie zależy ode mnie" - tłumaczyła.
"Dlatego kiedy będę w tym samym miejscu ponownie, kilka rzeczy zrobię inaczej. To było trochę stresujące, a nie powinno być. Tenis sam w sobie jest stresujący, ale powinnam to zaakceptować. Zrobię to inaczej następnym razem, a tę lekcję również uważam za pozytyw" - dodała.
W polskiej części konferencji była pytana m.in. o ewentualną presję związaną z możliwą utratą pozycji liderki w przypadku porażki.
"Równie dobrze można byłoby powiedzieć to samo przed każdym innym meczem, więc ani przed ani podczas spotkaniem o tym nie myślałam. Bardziej skupiałam się na tym, dlaczego zaczęłam robić tyle błędów i starałam się analitycznie rozwiązać moje problemy" - zdradziła.
Świątek nie chciała także jednoznacznie stwierdzić, czy wynik mógłby być inny, gdyby ten mecz odbył się podczas sesji dziennej. Tak się bowiem złożyło, że starcie z Ostapenko było jej pierwszym wieczornym podczas tegorocznego US Open.
"Może? Myślę, że w sesji dziennej byłoby trochę cieplej i może trochę więcej błędów Jelena by popełniła, bo gra bardzo płasko i ryzykownie. Ale ciężko to przewidzieć i takie spekulacje są bez sensu. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała zagrać tu +night session+ i zazwyczaj nie mam problemu, żeby się przestawić. Lubię grać wieczorem, gdy jest trochę chłodniej, dzięki czemu ja mam trochę więcej kontroli, ale dziś w ogóle ciężko mi ocenić ten mecz, bo do końca nie jestem w stanie stwierdzić, co się stało w drugim i trzecim secie" - przyznała.
Podobnie rzecz się miała z postem na Facebooku, w którym Łotyszka buńczucznie napisała przez meczem, że "idzie po Igę!". Świątek zapewniła, że taki wpis kompletnie nie wpłynął na jej koncentrację.
"Poza postami, które wrzucam sama, nie wchodzę na social media. Wydaje mi się też, że chyba w ogóle nie śledzę mojej przeciwniczki. Zupełnie tego nie widziałam. Znam też jej charakter i jeśli chodzi o takie teksty, to nic by z jej strony mnie nie zaskoczyło. Fakt, nie wygrałam z nią, ale w Dubaju mecz był wyrównany i zadecydowały o nim dwie piłki. Raczej miałam takie przeczucie - i ono się potwierdziło w pierwszym secie - że na tyle dużo się nauczyłam grając z mocno uderzającymi dziewczynami, które pierwszą piłkę grają z całej siły i trzeba to przetrwać i próbować nawiązać z tego akcję, że miałam wiarę i poczucie, że dam sobie radę. I to dobrze funkcjonowało, ale co się stało w drugim i trzecim secie - tego nie wiem" - powiedziała podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego.
Świątek, która w tym roku w letniej części sezonu za oceanem wcześniej odpadła w półfinałach w Montrealu i Cincinnati, w najbliższych planach nie ma startów, a za to myśli o powrocie do domu i ciężkiej pracy na treningach.
"Po każdym Szlemie jechałam ba wakacje, ale teraz chcę jechać do domu, bo przyznam szczerze, że tęsknię za domem. Być może zostanę tu jeszcze dzień, może dwa, ale jeśli chodzi o dalsze turnieje to... dam znać. Bo ciężko od razu po meczu o czymś takim zadecydować. Musimy ocenić, co mi się teraz najbardziej przyda, ale bez dwóch zdań to będzie trening. Cieszę się, że będę mieć na to czas, bo ze względu na kontuzję nie miałam zbyt dużo okazji do trenowania w tym sezonie. A stęskniłam się za tym i tego potrzebuję" - podsumowała polska tenisistka.
Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk